Historia 1

to historia do porwania syna - jak to wyglądało przed
 
(historia 2)  (historia 3)  (historia 4)

                                                                                                                                                            Warszawa dnia 29 listopada 2010

 19 marca 2010 roku żona. uprowadziła  syna

 Od tego czasu mam ograniczone kontakty z synem a od 15 09 2010 nie mam tych kontaktów w ogóle. 

20 marca po uprowadzeniu myślałem ze sądy przyznają mi zaraz po 2 tygodniach kontakty z dzieckiem...

Tak się jednak nie stało, minęło już 8 miesięcy – nie widzę syna i nie wiem kiedy go zobaczę a strasznie tęsknię – z tego powodu na początku nawet przez tydzień leciała mi krew z nosa a przez te 8 miesięcy budzę się codziennie o godzinie 5.00 z okropnym bólem w klatce piersiowej i zadaję sobie pytanie przez sen Gdzie jest Marek ?

 Trochę historii:

 Urodziłem się w 71 do roku 2006 żyłem w spokoju ducha "nie wadząc nikomu". Przez szkołę podstawową przeszedłem mając świadectwa z czerwonymi paskami, potem liceum potem studia architektoniczne zakończone oceną bardzo dobrą, w końcu stałem się poważanym obywatelem, poważanym architektem. Moje umiejętności zauważała pracownia architektoniczna ATI – architektura technika Inwestycje  w której pracowałem od 1995 roku – pracując nad takimi tematami jak 2 terminal LOT, osiedle nowy Bukowiec w Legionowie. W 2004 roku byłym zmuszony do emigracji do Irlandii ze względu na brak zleceń na rynku. Wróciłem pod koniec tego roku i zaraz na początku 2005 roku powierzono mi pracę nad osiedlem 500 mieszkań przy ul Rembielińskiej wraz z Galerią Handlową.  Mając wreszcie stabilną sytuacje finansową w 2006 r postanowiłem założyć rodzinę. Miałem już 73m mieszkanie w Warszawie przy ulicy Belgradzkiej, miałem poważna pracę, miałem samochód – wydawało się ze z takim dobytkiem nie będzie żadnych kłopotów. Pod koniec 2006 r poznałem Magdalenę J.  w 2007 roku postanowiliśmy wziąć ślub. 1 09 2007 r wzięliśmy ślub i poczęliśmy  od razu syna. Syn Marek F.  urodził się 30 05 2008 roku. Mieszkaliśmy w 3 pokojowym mieszkaniu – o jakim każdy mógłby marzyć. Moja żona jednak nie wiedzieć czemu cały czas marudziła, że mieszkanie jest brzydkie, ciasne, że jak przyjeżdża jej mama to ona się nie mieści wraz z ojcem i bratem. Magdalena F.  miała w owym czasie mieszkanie 45 m w Ursusie kupione na 100% kredyt zaciągnięty na około 30 lat. Czynsz  wynosił około 500 zł a rata kredytu około 1000 zł. Moja żona w związku z tym że nie chciała tego mieszkania wynająć i ponosiła ogromne comiesięczne koszty postanowiła to mieszkanie sprzedać. W 2008 roku sprzedała to mieszkanie. Pozbyła się w ten sposób kredytu natomiast ciążył na niej podatek od sprzedaży 10% . Żeby Się pozbyć podatku w ciągu dwóch lat namówiła mnie na kupno nowego mieszkania. Moi rodzice przyklasnęli pomysłowi i stwierdzili że sprzedadzą swoje mieszkanie a połowę nam dorzucą na co tylko sobie zapragnę. Żona przekonywała mnie żeby kupić nowe mieszkanie, sprzedać moje, wziąć od rodziców darowiznę, ona dołoży swoją część (1/5) i kupimy nowe mieszkanie – 5 pokojowe. Mi bardzo się ten pomysł spodobał – Marek miałby swój pokój, ja pracownię­­­, my sypialnię a rodzice sypialnię dla siebie, dodatkowo pokój duży gdzie mógłby spać brat Magdy – a Marek miałby gdzie się bawić. W związku z tym Magdalena F.  znalazła mieszkanie 120 m2 z dwoma miejscami parkingowymi. Magdalena F.  przedstawiła mi wizję że weźmiemy na to mieszkanie kredyt. Ja się na kredyt nie zgadzałem  bo uważałem to za bardzo dużą nieroztropność żeby brać kredyt gdy mamy duże mieszkanie – mogliśmy przecież sprzedać moje, wynająć mieszkanie na czas szukania nowego mieszkania. Taka opcja spotkała się ze zdecydowanym „NIE” ze strony mojej małżonki. Żona zaczęła mnie przekonywać że przecież to moje mieszkanie jest brzydkie, jej rodzice z bratem się nie mieszczą jak przyjeżdżają – trzeba po za ty w ciągu roku zainwestować jej pieniądze bo się straci te 10%, poza tym taka transakcja zmusi moich ‘niezdecydowanych rodziców do sprzedaży ich pustego mieszkania i oddania nam połowy pieniędzy – bo nie wiadomo było czy taką decyzję podejmą. A byłem przeciwny takiemu rozwiązaniu  chciałem żeby byłe mieszkanie rodziców za 20 lat przypadło Markowi a do tego czasu było wynajmowane – z czego korzyść mieli by rodzice. Magda jednak powiedziała mi że nie zgadza się na wynajem mieszkania na czas poszukiwania nowego gdyż mamy ½ rocznego syna i dla niego było to zbyt niebezpieczne. Wtedy nie podejrzewałem żadnej intrygi. Żona znalazła mieszkanie przez agencje – 120 m2 przy ulicy Stryjeńskich, 2 miejsca parkingowe. Pośrednik agencji obiecał nam załatwić kredyt. Magda przekonała mnie że moje jak i mieszkanie rodziców sprzedamy w ciągu roku, ona wpłaci na mieszkanie zaliczkę, weźmiemy kredyt  denominowany we franku. Przekonywała mnie że ona się na tym najlepiej zna, taki kredyt przecież miała i spłaciła – „NIE MA ŻADNEGO RYZYKA” przekonywała. Koszt spłaty tego kredytu wynieś by około 50 tyś za rok. Taką kwotę miałem na koncie – żona przekonywała mnie że spokojnie nią pokryjemy raty . Najważniejsza jest przyszłość naszego syna sobie pomyślałem – ok. dla niego zrobiłbym wszystko – możemy stracić te pieniądze, trudno . kupimy mieszkanie, samochody mammy – co prawda stare, ale jakoś to będzie. Moi rodzice jak o tym usłyszeli wpadli w panikę – mówili że „ABSOLUTNIE TEGO NIE RÓB”  a w najgorszym przypadku weź kredyt w Pekso SA w złotówce – a nie we franku. Żona przekonywała – że się nie znają, bo kredyt w złotych to wyniesie 5000 na miesiąc a we franku 4000 – oszczędność zatem będzie w ciągu roku około 1000 zł. Ja w tym czasie miałem pełne zaufanie do żony, w międzyczasie żona obracała moimi 50 tyś odłożonymi wcześniej – lokowała je w fundusze i na nich nie straciła, zyskała tym moje zaufanie. Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Niczego nie podejrzewając olałem rodziców – „w końcu dam jakoś radę, mam 36 lat dorosły jestem” powtarzałem sobie. Żona zorganizowała zakup mieszkania – zadatek dla nowego właściciela, opłaciła koszty agencji  zł opłaciła koszty zakupu. Kredyt był w trakcie załatwiania. Po miesiącu przyszła decyzja ze kredyt jest, przyszło do podpisania umowy – umowa miała być na rok….ale bank przygotował umowę na 37 lat – spytałem dlaczego ? – odpowiedzieli bo tak się przygotowuje zawsze – raty są przecież rozłożone na 37 lat. Coś mnie wtedy tknęło  bo bank wpisał do umowy kwotę zabezpieczenia przed niespłaceniem na kwotę 2X większą niż cena mieszkania- Nie podobało mi się to – Magda mnie uświadomiła że musimy podpisać umowę bo przecież straci swój - zadatek który już wpłaciła a właściciele od razu go przelali na zakup domu. Nie miałem wyjścia zatem podpisałem kredyt…

Sytuacja na rynku się pogorszyła diametralnie – moje mieszkanie musiałem sprzedać za mniej niż oczekiwałem, przyciśnięty kredytem i stałymi opłatami.  Rodzice po dramatycznych tarapatach też sprzedali mieszkanie , przekazali mi jak obiecali połowę a nawet więcej  żeby uzupełnić kwotę kredytu. Jednak  w ciągu roku zaczęło  się dziać coś czego nie mogłem zrozumieć, w telewizji ogłosili kryzys, rozpętała się jakaś niezrozumiała, dziwna sytuacja na rynku – cena franka zaczęła drastycznie rosnąć. Kredyt wzięliśmy po 2,40 za franka a  cena franka wciąż rosła – jak się okazało później aż do 3,30 . Nie świadomi w ciągu roku straciliśmy 200,000 zł . gdyż równo po roku bank zażądał od nas spłaty o 200 000 niż dostaliśmy. Pieniądze z mojego konta zostały przejedzone. Wciąż zostawał nam dług 200 000. Ja pracowałem od 2008 roku w 2 pracach , zacząłem zaciskać pasa, przestałem wydawać pieniądze na cokolwiek, przestałem przelewać żonie pieniądze na jej konto – na którym wciąż jej brakowało – bo jak twierdziła ma bardzo duże wydatki na syna. Poprosiłem ją w związku z zaistniałą sytuacją o pomoc – żeby spłacała 1000 z 4000 raty kredytu i dołożyła 500 zł do 1000 zł czynszu. Na taką propozycję usłyszałem tylko że „ONA NIE BĘDZIE BIEDOWAĆ”. Stwierdziłem że coś jest nie tak, że coś nie gra, mieliśmy tworzyć team, na dobre i na złe. W odwecie usłyszałem że nie zajmuję się dzieckiem, że ni sprzątam w mieszkaniu to dlaczego ona miała by płacić na mieszkanie?. Moi znajomi wciąż mi powtarzali „Michał czy ona z tobą nie jest dla pieniędzy ?„, „czy ona kocha Ciebie czy Twoje pieniądze ?

„ Raz już mnie tknęło że coś nie gra jak podstawiła mi jeszcze w mieszkaniu na Belgradzkiej  akt scedowania Hondy – którą jeździła – kupiłem ją na potrzeby pracy na budowach przed małżeństwem. Magda chciała żeby Honda była jej  - „mogła bym o nią lepiej dbać” – tak mi mówiła. W końcu przeglądy robiła u kumpla Rafała A. Zaaferowany gigantycznym długiem – zacząłem mocno harować, nie zauważałem że moja żona w tym czasie coś strasznie kombinuje. Nie jeździliśmy razem na wakacje, jak żona twierdziła „Marek jest za mały” . Ale w tak zwanym międzyczasie wjechała z nim sama do Ciechocinka – nie wiem kto z nią był tam w tym czasie. Po wyjeździe  do Ciechocinka w dziwnych okolicznościach zginął aparat . Teraz już wiem dlaczego  - żebym nie odkasował z karty pamięci zdjęć z wyjazdu. Pod koniec roku okazało się że dług nasz się powiększa, ja nie dawałem rady sam spłacać kredytu – z mojego kapitału stopniało już 30 000 zł. Żona nic a nic nie pomagała, tylko marudziła. Pod koniec 2009 roku  stwierdziła ,że chce się wyprowadzić. 18 marca 2010r po kłótni  porannej pojechałem do mojej siostry ciotecznej która się rozwiodła właśnie ze swoim mężem.  Wytłumaczyła mi „Michał ona zbiera na ciebie dowody – chce się rozwieść” „zbieraj na nią dowody bo nie dasz rady przed sądem” nie wierzyłem własnym uszom. Żeby ocieplić nasz związek kupiłem w tygodniu żonie fajną piżamę Palmers a w piątek zaproponowałem  żonie kino i zorganizowałem opiekę do Marka na wieczór. Jak wróciłem do domu z pracy nikogo nie było – puste mieszkanie – ani żony, ani Marka ani opiekunki. Zadzwoniłem do zony co się stało – nie odbierała, do opiekunki nie obierała. Zdzwoniłem do teścia co się stało – dowidziałem się ciekawostki „ że pobiłem żonę” oniemiałem….

Teraz dopiero zrozumiałem słowa kuzynki – która mi powiedziała. Że kobiety zbierają dowody na mężczyzn – że pobicie będzie wykorzystane jako powód rozwodu z mojej winy  a gdy jest z mojej winy to będą mi zasądzone alimenty na żonę – mogą być zasądzane do pięciu lat a jak zona będzie mocniej ściemniać i nie będzie pracowała to nawet dożywotnio. W ciągu tygodnia stało się to co miało się stać – jak przewidziała kuzynka - żona jak się okazało była na Policji!!  Zrobiła obdukcje . Dla nie było to nie pojęte – jak  donieść na swoją najukochańszą osobę na policję. Dla mnie to było nie zrozumiałe….

Zacząłem czytać w internecie co się mogło mi przytrafić, kredyt, żona odeszła, alimenty… Od tej pory nie wychodziłem ze zdumienia : czytałem posty na różnych forach internetowych  i oczy mi się otwierały coraz szerzej i szerzej, szczęka opadła na podłogę czytałem „żona mnie załatwiła z kredytem , wzięliśmy kredyt na mieszkanie, żona nie spłaca, wyprowadziła się do mamusi a ja spłacam kredyt” „ żona załatwiła kredyt żeby uwspólnić majątek…” .

Magda porywając syna porwała także mój samochód – wyjechała nim bez mojej zgody, zabrała w tygodniu rzeczy marka – jego zabawki kupione przeze mnie –huśtawkę , rowerek, książeczki, materac, ubrania Marka. Samochód przywiozła na szczęście powrotem  - kazałem jej oddać dokumenty. Przynajmniej  odzyskałem samochód. Jak się później dowiedziałem od teścia – „znajdziemy świadków na to ze to miał być samochód Magdy!!” – widać on też był zamieszany w przechwycenie majątku. Tłumaczył mi zawsze że to nie rodzice powinni dawać dobra swoim dzieciom tylko one same powinny je zdobywać.

Ciekawa koncepcja i sposób zdobywania rzeczy – zabrać komuś. Przy tej okazji wyszło że brat Magdy ukradł moim rodzicom wcześniej telefon podczas pobytu na wsi i wygadał na około 1,5 tyś zł na sex linie.

Telefon się znalazł dzięki lokalizacji plusa , samochód też wrócił. Zniknęły tylko obrączka i zabawki Marka. Obrączkę po telefonie do Magdy odzyskałem – zabrała przez przypadek… Za dużo już tych przypadków

 Mijały dni wszystko wydawało się dziwne jak kochająca osoba mogła coś takiego zrobić, ktoś z kim mam dziecko był tylko ze mną dla pieniędzy? Dla połowy majątku? Następne dni były jak się okazało prorocze. Kuzynka kazała mi koniecznie przelać na swoje konto moje pieniądze z konta kredytowego – bo tam były na wypadek gdyby bank się przyczepił do nie spłacania. Pieniądze 2 dni po wyprowadzeniu żony przelałem. Miesiąc później jak we śnie nie wierzyłem co się stało. Żona w pozwie o rozdzielność majątkową przedstawiła że pieniądze ze sprzedaży mieszkania „zostały wypracowane w trakcie trwania związku małżeńskiego” . O nie powiedziałem tak nie może być żeby pieniądze zarobione ciężką pracą przez moich rodziców, przekazywane z pokolenia na pokolenie stała się częścią majątku Magdy. Ale sytuacja w Polsce zdaje się być zgoła inna od moich wyobrażeń, nie wziąłem rozdzielności majątkowej z moją zoną - kuzynka zaczęła mi tłumaczyć – „teraz zobaczysz co się będzie działo, wszystko co kupiłeś w trakcie trwania małżeństwa będzie dzielone na połowę”. Tak też się stało – oto przykład: Podczas podróży poślubnej kupiłem instrument muzyczny na kwotę 9000 zł, moja karta nie przeszła, zapłaciła za niego żona swoją kartą kredytową (ja jestem przeciwnikiem takich kart ) 9000 przelała sobie  z mojego konta  a teraz wykazała że Michał kupił taki instrument i jej się należy co ? Odpowiedź brzmi POŁOWA czyli 4500,- Przed zawarciem związku małżeńskiego umawialiśmy się z żoną ze nie bierzemy rozdzielności bo tak jest łatwiej, większe zaufanie, ale że to co kupię ja to moje to co kupi ona to jej. Teraz widać jaka to była umowa – żona kupowała tylko ubrania na siebie, ubrania dla syna  i teraz widać na czym nasza umowa polegała – jej rzeczy są jej a moje wspólne!!!

Nie kończą się tutaj słowa kuzynki – podpowiedziała mi sprawdź stan kont – co się na nich dzieje. Odpowiedziałem jej wprost – no nie fajnie sprawdziłem na początku roku – po tym jak zacząłem coś podejrzewać – na koncie kredytowym na które podstawiałem 4000 co miesiąc powinno być górką 7000 zł żeby mieć zapas na jedną ratę na przód i ewentualnie jeszcze jakieś pieniądze…. Okazało się ze było tam?

200 zł. Z mojego konta które miałem oszczędności 50 000 tyś a obrotu około 70 000 zostało … 5 zł. Zabrałem karty kredytowe od konta kredytowego.  Od tej pory zaczęła się jazda nie dość że miałem na koncie fikcyjne pobicie żony ( żona chciała wymusić na lekarzu  fałszywe zeznania ale nie dał się wpisał jej ze nic nie widzi  - ani otarcia, ani zaczerwienienia – nic, ani utraty czucia ani obrzęku – tylko słyszy że ja strasznie boli ).Od tej pory Ne widziałem mojego syna, zasypiałem z myślą że to zaraz się zmieni, zę na pewno nowoczesne Polskie Sądy dadzą mi kontakty po 2 tygodniach….. Szukałem adwokata, tu , tam jeden był za słaby, drugi odmówił, trzeci mówił że nie mam szans. Znalazłem adwokata po 2 miesiącach – poradził mi żebym wystąpił o kontakty do Sądu w miejscu zamieszkania syna – czyli do Łodzi.  Wystąpiłem o kontakty 12 05 2010. Dalej sprawy zaczęły się toczyć swoim rytmem. Dostałem pozew o rozwód z mojej winy jak przewidziała kuzynka . Pozew rozwodowy dostałem 24 05 2010 dostałem też informację o pozwie do sądu o rozdzielność majątkową, dostałem informację że sąd kapturowy przyznał 10 05 2010 miejsce zamieszkania przy matce. Jak może być przyznane miejsce zamieszkania przy matce – przecież oboje rodzice mają równe prawa- bez pytania mnie bez widzenia mnie- na podstawie pomówień przez żonę ??

27 05 2010 zażaliłem miejsce pobytu syna – licząc że szybko go odzyskam. Mam nadal duże mieszkanie, Mieszkanie jest 5 pokojowe, syn ma urządzony super pokój – dywan w ulice, szafa z klockami lego, kolejka, zabawki , rodzice kupili pianinko dla wnuczka, przywieźli rowerek, ja kupiłem huśtawkę piłki , raj. Obok są nowoczesne place zabaw – Made In USA – niewiarygodne a jednak, jest obok przedszkole zaprojektowane pod kontem dzieci . Wcześniej chodziliśmy z Markiem na te place zabaw – kolejność była taka najpierw po jedzenie na bazarek, na automaty bujające za 2 zl potem na plac zabaw – na huśtawkę dla maluchów, na zjeżdżalnię na surfing, na motorki na sprężynkach. Potem wracaliśmy na huśtawki bardziej prymitywne pod domem – gdzie Marek pokazywał ręką żebym usiadł na jednym końcu a on na drugim. Ale to tylko wspomnienia tak było – teraz dom ział pustką. Czekałem na umożliwienie mi kontaktów z Łodzi. Magda pozwalała mi na widzenia z Markiem u niej na działce – ale tylko raz na 2 tygodnie w weekend. Pisała esemesy że nie może dać Marka bo jest za mały, że nie mogę przyjechać bo ma imprezę rodzinną. Przyjeżdżałem więc na działkę – ale tam co robić jak w więzieniu – nic tylko mały ogródek z piaskownicą, altanka, zdemolowany stary dom z gazobetonu  i kawałek pola z dziurą w ziemi. Z Markiem biegaliśmy w kółko co było robić, czołgaliśmy się po trawie, zrywaliśmy szyszki, chowaliśmy się przed  teściową za górką i w okopie– jakoś to więzienie trzeba było przetrwać.

Czekałem wciąż na rozprawę w Łodzi – rodzice powtarzali „zobaczysz na pewno się uda dostaniesz kontakty” . Sprawa w Łodzi miała być 22 07 2010  19go zadzwonił kurator sądowy że dostał zlecenie na obejrzenie mieszkania ale że sąd do którego to dostał znajduje się na Bemowie – a to jest 20 km od Ursynowa (sąd dla Ursynowa znajduje się na Bemowie – tak tak to jest POLSKA) to wyprawa dla kuratora to cały dzień to on może przyjechać 23go 07 2010 bo wtedy ma wolny termin i prosi żeby powiadomić co się stało z rozprawą to podjedzie.  21 go już byłym gotowy jechać do Łodzi, dostałem sms'a od żony że sprawa w łodzi jest odwołana. Sąd odwołał rozprawę 16 07 2010 i wysłał do mnie pismo o tym że spraw się nie odbędzie – dotarło 26 07 2010 r (z informacją  ze 22 07 2010 rozprawa się nie odbędzie bo sąd w Łodzi nie jest sądem właściwym – właściwym jest rozwodowy, ale gdy składałem pozew o kontakty nie wiedziałem o sprawie rozwodowej – a 2 sprawy nie mogą się odbywać na raz . 2 miesiące trwało sprawdzanie przez sąd czy sąd jest sądem właściwym – bo przecież kontakty to nie jest sprawa najważniejszej wagi.

Po 2 miesiącach się okazało że to nie właściwy sąd. Złożyłem pozew o kontakty do sądu rozwodowego 27 07 2010 (minęły już 4 miesiące bez kontaktów z Markiem – tylko co 2 tyg. mogłem go widzieć)

13 08 2010 przyszła wreszcie informacja że sąd rozwodowy nie może udzielić kontaktów (bo poco dla sądu w końcu taki czyjś syn to tyle co puszka konserw) Sąd uzasadnił że nie wie gdzie ma mieszkać syn – ze miejsce zamieszkania jest nieprawomocne.  To mi dało do myślenia – miejsce zamieszkania jest nie prawomocne – czyli mogę zabierać syna….

Pojechałem na działkę znowu biegaliśmy po trawie

 – z czego nabijała się żona – ze brudny że się zaziębi, ze nie wiadomo co . Minął dzień zaczął się wieczór – dobranocka ,kaszka, kąpiel – żona powiedziała mi „Dowidzenia!” Powiedziałem ze się nie zgadzam – zacząłem kapać Marka, wpadła do łazienki że już powinienem jechać  ja na to ze nie myję zęby Markowi i go usypiam. Ona na to że się nie zgadza bo ona stosuje zimny wychów – Marek ma zasypiać sam!. Pobiegła po aparat, ja myję zęby, ona przybiegła zaczyna mnie nagrywać – ja zacząłem zasłaniać aparat gdyż nie zgadzam aby ktokolwiek mnie nagrywał, zwłaszcza w łazience. Żona aparat podłożyła mi pod nos krzycząc „powtórz to co powiedziałeś!!! – dam to do Sądu – że próbujesz zasypiać z synem – a ja się na to nie zgadzam” wcześniej adwokatka kazała jej wszystko nagrywać co jej się wydaje dziwne. Dziwne pewnie jest że Ojciec jest w pokoju jak dziecko zasypia – bo się podobno uzależni od ojca i będzie wołać w nocy tatę. Przypomniało mi się jak kiedyś gdy Marek płakał wziąłem go na ręce a Magda wbiła mi paznokcie w ramię – od tej pory mam tłuszczaka na ramieniu. Magda dalej w łazience gdy próbowałem wyłączyć aparat zaczęła się szamotać – to nagranie stało się dla niej sprawą życia i śmierci – zaczęła mnie kopać w nogę, nadepnęła mnie z całej siły krzycząc ze ona się nie zgadza żebym kładł Marka. Przyjeżdżam raz na 2 tygodnie, nie dość że bawię się z Markiem jak w więzieniu – zdenerwowałem się – wziąłem marka na ręce i powiedziałem że zabieram go do jego domu, koniec tej przemocy. Magda wpadła w furię zaczęła mnie kopać , drapać, chwyciła mnie za koszulę wbiła paznokcie aż do krwi, podarła koszulę.

Przybiegł teść – zagrodził mi wyjście powiedział żebym zostawił marka i sobie pojechał. Położyłem Marka do łóżka. Nagrałem jeszcze żone co ona robi gdy przyjeżdżam do Marka i wyszedłem. Po wyjściu zadzwoniłem po policję żeby przyjechali i zobaczyli w jakich warunkach odwiedzam syna. Za plecami usłyszałem głos teściowej „Andrzej dzwoń na policję bo Michał dzwoni”. Podejrzewałem że to w akcie zemsty  - znowu będą mnie próbowali w coś wrobić. Tym razem się nie dałem. Wszystko to działo się 24 lipca 2010 roku. Po zajściu pojechałem na pogotowie żeby zrobić obdukcję– nie zostałem przyjęty. Pojechałem na policję – około 1szej w nocy złożyłem zeznania.

Po tym zajściu stwierdziłem że tak nie może być, musi być jakiś sposób na to żeby zabrać syna do siebie. Żyć normalnym życiem, z czasem może żona wróci… nie wiadomo. Myśleliśmy z rodziną jak tu  odzyskać kontakt z synem. Moja mama wyczytała w przepisach że dziadkowie mogą złożyć pozew o kontakty. 12 lipca złożyliśmy pozew. 26 08 2010 odbyła się sprawa w Łodzi . Co na niej usłyszeliśmy? Usłyszeliśmy że „dziadkowie po zabraniu wnuka nastawiali by go przeciwko matce i mogliby pociąć skórę Markowi” i powiedzieć że to zrobiła matka. Nic bardziej absurdalnego nie usłyszałem nigdy w życiu. Takich kalumnii o moich rodzicach nie odważył by się nikt powiedzieć. Rodzice moi są najłagodniejszymi ludźmi na świecie, są organizatorami wielu imprez, są duszą towarzystwa od wielu lat pewnie 20 przyjeżdżają znajomi rodziców na działkę do Płocochowa, przyjeżdżają moi znajomi do moich rodziców, zawsze są wdzięczni i wpraszają się co roku, co roku organizowana jest wigilia u moich rodziców, u moich rodziców była organizowane wesele – z imprezą na zamku w Pułtusku. Nic bardziej niedorzecznego nie słyszałem w całym swoim życiu, ale na tym nie koniec. Najgorszy był Sąd na koniec Dziadkowie nie mogą zabierać wnuka do siebie gdyż minęło zbyt dużo czasu i oddzielenie go od rodziny było by dla niego traumą”. Jak bezduszny jest to sąd – nikt się nie dowie dopóki tego nie usłyszy o własnym dziecku o własnych rodzicach.

O bezduszności i cynizmie sądu przekonałem się i podejrzewam przekonam jeszcze nie raz. 28 08 2010 dostałem pismo że mam płacić alimenty na Marka na ręce Magdy w kwocie 1500 zł na miesiąc ale od daty uwaga! 08 06 2010  Sąd specjalnie trzymał pismo 3 miesiące i wydał mi je dopiero teraz. Co ciekawe wydała alimenty na Ręce Magdy  na Marka – gdy przecież nie wiadomo było gdzie Marek będzie mieszkał – bo jak Sądu uzasadniał nie może dać mi kontaktów z Markiem bo nie wie gdzie zostanie przypisany przez Sąd alimentacyjny. Alimenty zostały określone na podstawie dokumentów – które…które zostały ukradzione przez Magdę – kiedy ? przed pobiciem jej przeze mnie. Toż to ciekawostka – najpierw ja pobiłem podobno Magdę – ona uciekała przede mną  a teraz sąd określił alimenty na podstawie moich umów i pitów, które dziwnym trafem wszystkie – cały segregator zostały skopiowane nie wiadomo kiedy….

Wystąpiłem do Sądu o wakacje z Markiem – żeby sąd zabezpieczył kontakt z ojcem na czas tygodnia podczas wakacji od 13 do 22 sierpnia 2010 roku o tym że mogę spędzić wakacje z Markiem dowiedziałem się z listu odebranego 28 sierpnia wysłanego przez Sąd 20 sierpnia!!!

Po tym co usłyszałem od żony stałem się bardziej czujny na spotkaniach z żoną. I co usłyszałem podczas pobytu ? Marek gdy je albo pije dla zabawy kopie stół nogami, kopnął  także Magdę. Magda na to „nie uderzaj mamy” a Marek na to „Marek uderzył mamę, a tata uderzył mamę” No to sobie pomyślałem – „ładnie, sprytna taktyka”, sama oskarża że ktoś mógł by nastawiać dziecko przeciwko niej a sama to robi. Następnego dnia postanowiłem zabrać Marka. 12 09 2010. Zabrałem Marka do domu. Zadzwoniłem do niej żeby powiedzieć że jesteśmy w Warszawie „ w słuchawce usłyszałem krzyki „Rafał!!! Rafał Rafał słyszysz mnie – a ja na to nie tu Michał”. Wyszło kto jest najważniejszy w jej życiu. Ustaliłem z żoną że może zobaczyć Marka za 2 tygodnie – karty się odwróciły, teraz ja mam imprezę rodzinną. Po tym co usłyszałem o Rafale– pojechaliśmy do rodziców na wieś, wiedziałem że do mnie już nie wróci...

Marek był przeszczęśliwy. Kupiliśmy mu nowe ubrania – bo wszystkie Magda wywiozła z sobą.

 Kupiliśmy zabawki – Marek sam sobie wybrał nowe samochody. Czekałem co się wydarzy –Marek wreszcie był ze mną . Wieczorem przyjechała policja. Wyszedłem do policji – zapytałem o co chodzi? Policja na to że podobno jest tu ze mną syn, a tam za zakrętem czeka moja żona na niego. Poinformowałem policję że nie mogę wpuścić Magdy na działkę rodziny gdyż mamy imprezę rodzinną a rodzina nie życzy sobie oglądać Magdy. Nie jest to moja działka nie ja tu decyduję. Policja poprosiła  żebym ich wpuścił chcą zobaczyć jak się dziecko czuje. Stwierdzili że się czuje znakomicie, jest uśmiechnięte i zadowolone. Po interwencji odjechali. Pod płotem został kochanek Magdy – Rafał Antkowiak rzucił mi tekst „oddaj mi syna” . Zastanowiłem się tego chyba już za wiele!. Zapytałem „ale co to Twój syn ?” Rodzice słysząc to oburzyli się strasznie, to niebywałe żeby kochanek miał czelność prosić o to żeby oddać mu czyjegoś syna. Sprawa na szczęście skończyła się bez dalszych utarczek – Rafał wsiadła za kierownicę i odjechali swoim wspólnym Fordem. Teraz zrozumiałem jak Magda mi mówiła że ona chce Forda bo Rafał się zna na samochodach marki Ford, ma warsztat  i że będzie jej naprawiał samochód. Zresztą w hondzie podobno też on wymieniał dla Magdy klocki hamulcowe.

 

Noc spędziliśmy wreszcie razem z Markiem , Marek umył sam zęby, potem ja mu pomogłem i poszliśmy spać

Marek spał ze mną w pokoju – on na swoim, ja na swoim łóżku. Co dziwne ani razu w nocy nie zawołał mama – tylko jak się budził wołał „Tata przykryj” przykrywałem go co jakieś 3 godziny, szliśmy dalej spać. Następnego dnia Marek bawił się z kotem, grał na keyboardzie,

 graliśmy z  dziadkiem w piłkę,

 spacerowaliśmy po wsi,

 jedliśmy wreszcie razem obiad, spędziliśmy cały dzień razem. Następnego dnia moja mam stwierdziła ze może pojedziemy do warszawy – zobaczymy czy Marek sobie przypomni po pół roku swoje mieszkanie (dzieci podobno w wieku 2,5 roku nic nie pamiętają). Dojechaliśmy do warszawy Marek wpadł jak burza do mieszkania – i zaczął krzyczeć o mój pokój, moje zabawki – bawił się swoją betoniarką, samolotami

 

, rysował na swoim stole, skakał po łóżku w pokoju gościnnym. Wieczorem wreszcie mógł zasnąć w swoim łóżku. Nie było łatwo Magda zabrała materac łóżka – musiałem kupić kolejny – moje mieszkanie to dla niej składnica rzeczy – kupionych przeze mnie a anektowanych jako jej albo rzeczy dziecka. Łóżko dla Marka było kupione na biegunach – żeby mógł się cieszyć z dzieciństwa. Ja Takiego nie miałem, mój tata  kołysał mnie na nogach zwykłych i łóżko robiło lup łup – gdy Marek mną taką szansę – jest mu ona odbierana…

Marek zasnął od razu, był tak szczęśliwy w swoim domu i swoim łóżku, pewnie mu się śniły kolorowe sny…

Rano było śniadanie – zjedliśmy je razem – potem niestety musiałem pojechać do pracy. Babcia spędziła z nim ranek na jego ulubionym placu zabaw, Pełnia życia. Po południu żeby nie tracić cennego czasu około 4 wróciłem do domu. Zaparkowałem na zewnątrz, bo miałem wracać niestety jeszcze do pracy. W tym czasie dostałem telefon od mamy że jakichś dwóch ludzi ubranych na czarno włamuje się do mieszkania. Kazałem mamie zamknąć mieszkanie na klucz od środka. Wszedłem do klatki schodowej, okazało się ze na klatce jest dwóch gości ubranych na czarno i Magda – zapytałem o co chodzi – oni na to że oni muszą wejść do mieszkania i wyłamać zamki i że zaraz przyjedzie policja. Zszedłem na dół do policji – żeby pogadać – oni nie chcieli – powiedzieli że przyjechali na interwencję. Zorientowałem się ze za chwilę zabiorą mi Marka. Wjechaliśmy windą na nasze piętro. Poprosili mnie żebym otworzył drzwi do mieszkania. Poinformowałem ich ze niestety nie mogę otworzyć drzwi bo zostawiłem klucze w środku. Poinformowali mnie że będą musieli w takim razie wyważyć drzwi bo zmieniłem zamek. Powiedziałem im że zmieniłem zamek bo Magda kradnie rzeczy z mieszkania. Oni na to że w takim razie będą musieli go wyważyć. Stwierdziłem że skoro muszą nic na to nie poradzę. Bez żadnej próby kontaktu z moją mamą, bez żadnego dzwonienia, bez pukania bez informacji „Policja proszę otworzyć” zaczęli wycinać zamki i co ciekawe ślusarz zaczął wycinać ten zamek do którego Magda ma klucz.

 

Po wejściu do mieszkania po 40 min wbiegła Magda biegając jak opętana po korytarzu. Ja podszedłem do drzwi przy pokoju Marka zastawiając jego wejście pokazując w ten sposób że nie zgadzam się na zabranie Marka (chyba oboje mamy do niego równe praw ?) Magda zaczęła się rzucać, zaczęła mnie kopać i mnie przepychać, czekałem na reakcję Policji – myślałem że policja zwróci mojej zonie uwagę, do mieszkania weszło pogotowie, poprosiłem pogotowie żeby dali jakiś środek uspokajający żonie bo wpada w panikę. Policja podeszła do mnie coraz bliżej – czując zagrożenie z ich strony zapytałem co w ogóle oni robią w moim mieszkaniu – uzyskałem odpowiedź „W państwa mieszkaniu”, „żona nas zaprosiła”

 ...

Poprosiłem o nakaz prokuratorski – usłyszałem że nie potrzebny bo „żona nas zaprosiła”. Powiedziałem ze „ja się na to nie zgadzam, proszę wyjść”, w tym momencie jeden z Policjantów podszedł z boku – chwycił mnie za rękę odciągnął mnie od drzwi Marka – dając w ten sposób dostęp do pokoju Magdzie. Chwycił mnie za ręce i podniósł moje obie ręce .Gdy miałem obie ręce w górze zaczął krzyczeć „Ała ała on wykrzywia mi rękę” Zorientowałem się że to jest prowokacja, zacząłem krzyczeć ze to „nie prawda!” żebym nie mógł krzyczeć drugi policjant zaczął mnie dusić z tyłu chwytem znanym jako „nelson” , chwycił mnie tak mocno że nie mogłem oddychać, powietrze nie dochodziło do płuc , ścisnął tak mocno tętnice że krew nie dopływała do mózgu, tętnice mocno pulsowały mi na szyi, serce waliło w ogromnym tempie próbując dostarczyć krew do mózgu zacząłem krzyczeć „MAMA ODDAJ MARKA BO MNIE MORDUJĄ”, z boku słyszałem jakąś szamotaninę – pogotowie coś krzyczało o pomocy mamie. Nie pamiętam jak się znalazłem na ziemi leżałem na progu do gościnnej sypialni głową przyciśniętą do ziemi na nogach siedział jeden policjant a drugi siedział mi na plecach dusząc mnie dalej na jakieś 15 sekund przytrzymywał mi tętnice swoim grubym mięsistym ramieniem jak boa dusiciel, krew pulsowała mi w mózgu obraz stawał się coraz ciemniejszy – białe jeszcze o zmroku okno stawało się coraz ciemniejsze – obraz mi się zawężał – serce pulsowało z 200 uderzeń na minutę tworząc olbrzymią gulę przy grdyce, drab który siedział na mnie znowu zaciskał rękę na mojej szyi –powtarzał tak z 3 razy aż zemdlałem. Ocknąłem się słyszałem jak Marek przechodzi z Magdą za moimi plecami, próbowałem odkręcić głowę – wtedy ten przestępca co siedział mi na nogach wstał i kopnął mnie w krocze – Ne mogłem wyć z bólu bo ten co siedział na mnie znowu mnie dusił, krzyczałem w trakcie „MAMA DUSZĄ RATUNKU RATUNKU RATUNKU”

 

 mama po szamotaninie z Magdą podeszła do tego policjanta  co siedział na mnie policjant ja odepchnął . Krzyczałem do policjanta że za mocno mi założyli kajdanki i że nic nie czuję. Podnieśli mnie wyprowadzili na korytarz – na korytarzu czekała Magda – krzyczała do mojej mamy masz czego chciałaś! Policja żeby mnie upokorzyć przy mieszkańcach przeprowadziła mnie przez dziedziniec wrzucili mnie do swojego samochodu. Zawieźli mnie na komisariat. Na komisariacie zabrali mi moją kurtkę z moimi dokumentami i moją komórką. Wrzucili mnie do celi . Policjanci siedzieli i mnie pilnowali, obok siedział jakiś biedny człowiek  - nieogolony, pijany policjanci naśmiewali się, jeden do niego podszedł i rzucił nim o ścianę, drugi się zapytał co ty robisz – jak to? – i cynicznie dodał „rzucił się na mnie”

Biedny człowiek z celi obok zaczął sikać przez spodnie słychać było jak siki kapią na podłogę . nikt nie reagował, dopiero po mojej prośbie „panowie zaprowadźcie człowieka do toalety policjanci zareagowali – wyprowadzili go , jak z powrotem wrócił znowu go rzucili na podłogę – widać było że to spokojny człowiek, nie wadził nikomu, nie awanturował się – po prostu policjanci znęcali się nad nim jak na słabszym.

J siedziałem na ławce, próbowałem nastawić sobie wyrwany staw. Po jakimś czasie policjant wziął butelkę wody napił się z niej a potem podał mi a akcie łaski pytając  „chcesz?”. Po jakichś 2 godzinach zostałem zaprowadzony na parter do celi, policjanci przynieśli moją kurtkę, kazali mi wyjąć z niej wszystko, dokumenty moje zaczęli przeliczać i spisywać. Protokolant zaczął krzyczeć na tego co mnie przyprowadził „ w coś ty mnie wrobił! „ spisali wszystkie rzeczy , potem zaprosili mnie do pokoju obok kazali mi się rozebrać do naga i ukucnąć, potem pozwoli mi się ubrać. Wtrącili mnie do celi gdzie było otwarte okno, siedziałem tam trzęsąc się, o ławkę znowu próbowałem naciągnąć rękę żeby nastawić wyrwany staw, strasznie bolała mnie lewa ręka którą wykręcili mi wcześniej do tyłu, próbowałem jakoś rozmasować rękę. Skuliłem się w koncie żeby jakoś ten zły czas przeczekać. Do celi po jakimś czasie przyprowadzili jakiegoś młodego chłopaka  chłopak nie wyglądał na zbira, był strasznie spokojny – na twarzy miał dużą ranę – zapytałem co to odpowiedział „przycisnęli mnie głową do asfaltu” samo nie wiem o co poszło bo byłem z rodziną – to jakaś pomyłka! .Zrobiło się ciemno kazli mi pójść do pokoju na początku korytarza i wziąć koc i materac. Próbowałem się jakoś zdrzemnąć, nie mogłem zasnąć – bolała mnie niesamowicie ręka, kciuka w ogóle nie czułem.  W nocy zachciało mi się siku, naciskałem jakiś przycisk, nikt nie przychodził, waliłem w drzwi, nikt się nie odzywał na korytarzu, trwało to około godziny strasznie bolał mnie pęcherz – dopiero po jakimś czasie jak się dobijałem otworzyły się drzwi, pozwolono mi wyjść do toalety. Nad ranem gdy świtało kazali mi oddać materac i koc. Siedziałem skulony jak szczur pod ścianą i się trząsłem – na dworze było około 6 stopni, w celi nie było ogrzewania. Po 2 godzinach zacząłem pukać w drzwi , zauważyłem że zmieniła się warta – otworzył mi je ktoś inny – powiedziałem że jest mi zimno – policjant zaprowadził mnie do pokoju z kocami i dał mi 2 koce dla mnie i jak powiedział dla kolegi. Kolega z celi był jakiś dziwny pomimo tego ze nie miał materaca spał dalej –na deskach przykryłem go kocem. Jak słonce było wysoko na niebie ocknął się spytał się co się stało – ja powiedziałem że koc nam dali – on na to że na szczęście może spać bo ma cukrzycę i to powoduje u niego ogromną senność – wyszedł raz nawet jak słyszałem wziąć insulinę. Dostaliśmy kanapki kanapki przypominały mi te co dostawałem od żony – były jakieś bezpłciowe – poczułem się tak samo jak przy mojej żonie – niekochany. Wyszedłem w końcu około pierwszej. Zostałem po krótce przesłuchany przez jakąś panią policjant, na dole protokołu zobaczyłem napis odręcznie policji że zostałem zatrzymany gdyż zaatakowałem 3 policjantów i że zostanie mi wytoczona sprawa o napaść na policję i że istnieje możliwość zacierania śladów. Zostałem w końcu wypuszczony. Przyjechał po mnie mój tata. Jak dobrze że mam ojca, który w takich chwilach może  być ze mną…ktoś na kogo mogę liczyć, człowiek który tyle ważnych rzeczy mi pokazał, nauczył jak budować dom,  jak układać legary, jak ciąć deski – jak układać podłogi jak przybijać deski na sufity tk żeby gwoździe nie były widoczne, jak kłaść dach, jak przybijać papę, jak murować jak wstawiać okna, jak oprawiać szyby, jak tynkować, człowiek który zrobił wszystko żebym zyskał wykształcenie w dziedzinie której mnie nauczył, pokazał jak piękna może być architektura, architektura –którą pokazał mu jego ojciec architekt!

Po całej akcji nie mam czucia w lewym kciuku – nawet po upływie już 2 miesięcy. ale warto i tak było , dla wolności syna zrobię wszystko, te 4 dni mimo że dostałem w kość warte były zachodu.

Wróciłem do domu przeglądałem telefon, o dziwo były w nim zdjęcia, filmy z Markiem, ale filmów i zdjęć z napadu drabów z policji nie było – zostały skasowane – jak dźwięczało mi w głowie „może zaistnieć możliwość zacierania śladów” – teraz wiem po co to napisali. Jakże to podobne do zachowania mojej żony. Żona żeby ukryć swojego kochanka –napisała do sądu że to ja mam kochankę, żeby ukryć to że w ogóle nie płaci za mieszkanie, nie opłaca czynszu, nie spłaca kredytu, nie ponosi wydatków na mieszkanie napisała do sądu ze mąż jest niezaradny i niegospodarny. Żeby ukryć fakt przelewania pieniędzy z konta męża podała że to mąż przelał ich „wspólne” pieniądze i to w jakiej kwocie! , żeby ukryć fakt że sama wbijała paznokcie w ramię męża i się nad nim znęcała podała do sądu że mąż ją pobił. Jakież to znamienne dla obu sytuacji.

            Po odebraniu syna siłą już go nie widziałem, nie mogę go oglądać. Żona napisała mi w smesie że nie mogę go widywać do czasu orzeczenia kontaktów przez sąd. …

Cyniczny sąd odwoławczy napisał co ciekawe słusznie prawdę : „Istotne wątpliwości budzi, czy osobie, decydującej się na taki krok, w istocie zależy na dobru dziecka, czy też jest to dla niej jedynie sposób realizacji własnych pragnień i ambicji” Otóż jest to cała prawda o mnie moim celem jest to ŻEBY MÓJ SYN BYŁ PRZY OJCU A ŻONA PRZY MĘŻU , Cynicznemu, obłudnemu perfidnemu bezczelnemu sądowi chodzi tylko o to żeby żona mogła mieszkać z kochankiem , rozbić małżeństwo, zniszczyć kontakt z synem, zniszczyć więź, przypisać syna tylko i wyłącznie podłej, chytrej matce matce, która bez poszanowania męża będzie dostawać alimenty – zrobi z niego niewolnika , który do końca życia będzie ją utrzymywał, płacił na to żeby policja mogła go bezkarnie pobić, wyżyć się na nim. Otóż z moich alimentów przekazanych synowi całość poszła na detektywa – człowieka który w sposób podstępny za pieniądze męża pozakazywane przez pół roku na Marka mógł spełniać własne i zony  chore zachcianki.

Bezczelny Sąd pozwala na okradanie Michała F.  z pieniędzy – co miesiąc płaci on haracz na bank – którego wcale nie musiał płacić – zamiast skierować sprawę przeciwko Multibankowi – który podstępnie dał kredyt w walucie wymienialnej ukrywając zagrożenie niemożności spłaty kredytu odbiera syna ojcu!!!

Po to żeby przez lata opłacał adwokatów, którzy nie są mu w stanie pomóc w walce z bezczelnym, cynicznym wyrachowanym sądem i cyniczną żoną wraz z jej adwokatką którzy próbują okraść go  z majątku – majątku przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Przekazywanego  Od setek lat – są tego dowody…

            Marek  stał się zakładnikiem – który jak kura znosząca złote jajka da zatrudnienie detektywom, adwokatom, żonie i cynicznym sędziom!! 

Cały ten bezczelny proceder musi zostać zatrzymany , tak jak został zatrzymany komunizm, tak proceder wymuszeń na ojcach musi być zatrzymany już dziś. 

Marek  musi już dziś wrócić pod opiekę ojca, ojca który nie będzie się wahał walczyć o niego aż do jego ostatniej kropli krwi na podłodze jego mieszkania, czy ostatniej kropli tuszu w jego drukarce!!! 

Moją inspiracją do napisania powyższego tekstu nie była tylko moja walka ale walka wielu ojców, przypłacona płaczem – płaczem, krwią, ciężką pracą, Inspiracją stała się książka „cała prawda o związkach małżeńskich” w której autor Janusz Faliński ujawnia całą prawdę o polskich sądach – ich zakłamaniu, bezduszności. Gdzie ojciec czeka na kontakt z synem, czeka na powrót żony a dostaje tylko w zęby przez aparat Sądu – drabów w czarnych strojach czyhających by wydusić ostatni dech i grosz z Ojca.

                                                                                                                                                                                           Michał F.

komentarz po 2 latach do napadu

 

żeby zrozumieć jak dusi policja -zobacz ten film
https://www.youtube.com/watch?v=NRM2AeSdGVw

rekonstrukcja

 

(historia 2)

Policja nie miała nakazu przeszukania, naruszyła mir domowy, naruszyła nienaruszalność mieszkania
działała na nieprawomocnym postanowieniu


gdy policja zabiera ojcu to wszystko jest ok

gdy ojciec przychodzi po pomoc to okazuje się że policja nie jest odpowiednim organem....

jak dla mnie policja to Gestapo - które odebrało mi syna dla okupu